Opowiem wam o pewnym leśnym duszku. Uwielbiam Astrid Lindgren, nie wspominając bliskiego memu sercu "Mio mój Mio", o którym chętnie bym się rozpisała- lecz nie dziś. Bo dziś będzie o córce zbójnika, która odkąd pamiętam patrzyła na mnie z półki, i którą miałam wielokrotnie przeczytać, a ilekroć się zań zabierałam, jakiejś niezbadanej siły czorty mi to uniemożliwiały. I oto całkiem już starsza spojrzałam na tę zakurzoną zieloną książkę, czując, że oto czas.
Cudowna. I delikatna.
Dla dzieci.
Dla dorosłych.
Gdy czytam takie książki, chcę uciec gdzieś daleko, gdzieś w dzikości..
Nie wiem jak Astrid to czyni, lecz wszystkie jej książki widzi się wyobraźnią i trudno się od nich oderwać.
Ukazują nasze odwieczne dziecięce tęsknoty, przypominają dzieciństwo.
To jak opisuje naturę, jak przedstawia idee, uczucia..
Wspaniała.
Dziękuję jej za te małe odrealnione cudeńka.
A więc kim jest Ronja?
Małą dziewczynką. Małym rozczochranym dobrodusznym stworzonkiem, poznającym las swojego ojca- herszta banitów. Na początku wystarcza jej tylko ten las i stworzenia go zamieszkujące, jednak gdy poznaje Birkę, syna największego wroga swego ojca, odkrywa w nim przyjaciela. Odtąd świat Ronji kręci się wokół zamku ojca, lasu i Birki.
Wspólne zachwyty nad wiosną, doglądanie młodych zwierząt, łapanie dzikich koni, leżenie nad brzegiem rzeki czy uciekanie przed Wietrzydłami- dni spędzone na poznawaniu całej tej magii która nas otacza, którą jest świat i ludzie wokoło.
I tu zaczyna się właściwa historia, historia której nie opowiem. Piękne, jak Astrid ukazała młode marzenia i refleksje.
Dodatkowo wzbogacają książkę ciepłe ilustrację, których kilka tu zamieszczę.
Ilustracje: Ilon Wikland
Ojciec Ronji, a obok poczciwy Łysy Per
Ronja po raz pierwszy nad czarnym jeziorem
Diabelska Czeluść zamku Mattisa
Znalezienie rannej Lii
Bestiariusz
Szaruchy
Mroczniaki
Pupiszonki
Wietrzydła
Polecam wgłębić się w panią Lindgren.
Bo warto czasami zgubić swój świat by poznać światy dookoła.
A Astrid tych światów ma pod dostatkiem.
Piękne ilustracje, a i pewnie książka cudowna. Sama mam takich - wspominaczy dzieciństwa wiele i zaglądam do nich od czasu, do czasu :)
OdpowiedzUsuńJak dobrze, że przypomniałaś mi tą książeczkę z dzieciństwa:D jak tylko zobaczyłam obrazki od razu wiedziałam, że już gdzieś to widziałam;)
OdpowiedzUsuńMoja ulubiona książka z dzieciństwa. Do dziś, kiedy jest mgła, mówię, że w czasie mgły wychodzą Mroczniaki. Własnie chciałam pokazać mężowi, co to Mroczniaki i trafiłam na Twój blog. Te ilustracje budzę piękne wspomnienia z dzieciństwa!
OdpowiedzUsuńA ja ostatnio płakałam jak bóbr, czytając "Braci Lwie Serce". Wyciskacz łez :D Twórczość tej pani baaardzo lubię, będę musiała do niej w niedługim czasie wrócić.
OdpowiedzUsuńIlustracje są cudowne, a wyobraźnię Astrid miała cudowną. Te stworki, krajobrazy. I czułe postacie, przede wszystkim. A o Braciach Lwie Serce jeszcze będzie na blogu :)
OdpowiedzUsuńW dziecinstwie bardzo lubilem ta ksiazke. Fajnie, ze ktos o niej napisal w Internecie. Pozdrowienia. Konrad
OdpowiedzUsuńKocham tę książkę. Nie wiem, ile razy ją czytałam, ale naprawdę DUŻO. I właściwie za każdym razem odkrywam w niej coś nowego, jakieś n-te dno. Znam ją niemal na pamięć, a mimo to ciągle do niej wracam. A moi koledzy tylko się śmieją, że czytam książki dla małych dzieci... Ignoranci!
OdpowiedzUsuńteż kocham tę książkę i ilustracje... dzikość w oczach i całkowita wolność!!!!!
OdpowiedzUsuńdzięki za przypomnienie, Basia