Zdążyliśmy wykąpać się w tymże jeziorze nim świat ogarnęła burza i chłód. A gdy to nastąpiło, zapatuleni w miliard ciepłych ubrań, postanowiliśmy pójść do lasu, by znaleźć pewne cuda. Cuda te tym się różnią od cud znajdowanych w parkach miejskich, że nie załatwiają się na nie hordy psów ;)
A mam na myśli dzikie rośliny, które oprócz swej zieloności charakteryzują się jadalnością. Mianowicie pokrzywa, mniszek lekarski, babka lancetowata, tasznik pospolity, młode liście brzozy, młode gałązki sosnowe i igły świerkowe.
Polecam tym samym książkę pana Łukasza Łuczaja "Dzikie rośliny jadalne polski".
A więc z babki, części mniszka, tasznika, listków brzozy i gałązek sosnowych zrobiliśmy sałatkę. Przesadziliśmy z mleczem, który jest dość gorzką rośliną. Gałązki sosnowe zaś są wyśmienite szczególnie wtedy, gdy je się je bez niczego, prosto z drzewa (bardzo aromatyczne, lekko słodkie, jadalne nawet z igłami).
Pokrzywę i część mlecza usmażyliśmy jak szpinak, zresztą smakowało bardzo podobnie (brakowało nam tylko czosnku).
Zbierając dzikie rośliny trzeba pamiętać, by wszystko dokładnie umyć- z ziemi, robaków i innych zanieczyszczeń. Każdą pokrzywę należy dokładnie obmacać w jakiejś szmatce, by połamać parzące włoski.
Świerk zaś zaparzyliśmy, by zrobić leśną herbatkę.
Co jeszcze znaleźliśmy?A więc przy pomoście rosła mięta wodna. Wykorzystaliśmy ją do pewnego dobrego trunku.
Rosła też pałka wodna, niestety nie wzięliśmy woderów, więc wizja pieczonych kłączy odeszła na najbliższy czas w zapomnienie.
Cudownie,że nadchodzi lato. Co prawda, najlepiej jest zbierać młode liście wiosenne, ale latem, kiedy zaczną rosnąć wszystkie owoce, gdy zakwitnie akacja i czarny bez, wtedy to zacznie się jedzenie na całego ;)
Smacznego dzikiego,
Leśny Duch